piątek, 4 marca 2016

06 - Dziękuje.

   Gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi szybko podleciałam by zobaczyć kto to. Eric.
- Widzę, że ktoś raczył przyjść do domu - powiedziałam.
Nie było go co najmniej 3 godziny. W dodatku ktoś mógł go zauważyć!
- Też się ciesze, że cię widzę - odpowiada i puszcza mi oczko. Ignoruje to.
Dopiero po chwili widzę, że chłopak trzyma jakiś plecak w ręku.
- Co to ? - pytam się i kiwam głową w stronę torby.
Chłopak się uśmiechnął i zamiast udzielić mi odpowiedzi kucnął i otworzył plecak. W środku była... broń.
- Będziesz się uczyła jak ich używać. - powiedział.
- Skąd to wziąłeś ? - pytam się.
U nas same posiadanie broni jest niedozwolone, a co dopiero używania go.
- Myślisz, że poszedłem do Mrocznego Lasu bez broni? - spytał ironicznie.
- Racja... To kiedy zaczynamy ?  - spytałam
- Jeśli znajdziesz jakieś dobre, odludne miejsce to możemy zaraz - odpowiada.
Kiwam głową i przez chwilę się zastanawiam....
- Wiem - mówię po chwili. - chodź - dokańczam i kieruje się w stronę drzwi.
Chłopak westchnął i podlatuje do mnie. Lecimy razem pod gwieździstym niebie. Przez chwile panuje niezręczna cisza, jednak chcę ją przerwać :
- Opowiesz mi coś jeszcze o Mrocznym Lesie ? - pytam się i spoglądam na Erica.
Jego ciemne, błyszczące oczy są skierowane ku mnie, a nasze spojrzenia się krzyżują.
- Las jest otoczony magiczną kopułą, więc każdy kto postawi tam stopę stanie się zwykłym, nie-magicznym człowiekiem...
- Magia, która sprawia, że w lesie jej nie ma ? - przerywam Szatynowi.
- Tak. Dziwne, co nie ? Ale wracając. Stajesz się człowiekiem, musisz spać , jeść, chodzić zamiast latać... Spokojnie to nie wszystko. Stworzenia... Widziałem tylko 3 gatunki. Śnieżne wilki. Mają duże kły, więc kiedy podskakują, to po to aby oderwać ci głowę.
Zamarłam. Miałabym pokonać wilka będąc człowiekiem ?
Poczekaj, Cendy, zrobisz to. Zrobisz to, ponieważ , kiedy znajdziesz się w krainie demonów dowiesz się kim jesteś. Dowiesz się o swojej rodzinie...
- Małe, skaczące żmije. Gdy się ugryzą, pewnie umrzesz... Trzeba na nie uważać. Trudno je zobaczyć, zanim cię ugryzą.... Ach no i jeszcze krzyżówki ... skrzyżowanie tygrysa z człowiekiem. Posługują się bronią, ale za to chodzą w stadach..
- To wszystko ? - pytam się Erica.
- Jasne, że nie. Skoro las jest otoczony magią, można wkraść się do twojego mózgu. - odpowiada.
- Jak to ? Co będą robić?
- Odnajdą w twoim mózgu to, czego się boisz i wprowadzają to w czyn. - prostuje.
- A ty ? Czego się boisz ?
- Jesteś strasznie ciekawska - mówi Eric. - Ciemności.
Uśmiecham się. Demon, który boi się ciemności ?
- Nie śmiej się - mówi już wkurzony i szturcha mnie łokciem.
- Uśmiecham się. Tobie też by się to przydało - stwierdzam.
Szatyn tylko spogląda na mnie spod rzęs.
   Po kilku minutach jesteśmy już na miejscu. Jest to zwykły trawnik z małą ilością kwiatów i rzeką po boku. Jedyne drzewo jakie tu jest to przy rzece, jego stare gałęzie spadają ku dole, jakby były już zbyt stare i ciężkie.
- Skąd wytrzasnęłaś to miejsce ? - słyszę głos Erica.
- W dzieciństwie byłam szaloną buntowniczką - uśmiecham się na te wspomnienia. Pamiętam to jakby było wczoraj... - Kiedy po raz kolejny pokłóciłam się z babcią, zaczęłam biec aż dotarłam tu. Cała historia.
Szatnym położył plecak na ziemi i ukucnął przykucnął.
- Cendy - mała, szalona buntowniczka. Chciałbym to zobaczyć - mówi i się uśmiecha pod nosem.
Też się uśmiecham. Eric. Pomimo tego krótkiego czasu polubiłam go. Przy nim czuje się szczęśliwa. Mogę zapomnieć o dołującej rzeczywistości.
Podchodzę do niego i patrzę, jak wyjmuje broń : 2 miecze z pochwą, łuk z strzałami i kilkanaście noży. Nieźle.
- Umiesz używać tego wszystkiego ? Można u was używać broni ? - pytam ze zdziwieniem.
- Tak. U nas uczono używać broni od dzieciństwa. Dziwne, że tutaj jest to zakazane. - oznajmia.
Bierze do ręki 2 miecze a jeden podaje mi. Nie pewnie biorę miecz do ręki.
- Miecz powinienem nam się przydać do krzyżówek. - mówi Eric i wyciąga miecz z pochwy. - po prostu powtarzaj ruchy za mną.
Przyglądam się chłopakowi i próbuje naśladować to, co on robił przed chwilą. Jednak po jego minie widzę, że źle to robię.
- Poczekaj - kładzie swój miecz na ziemi i staje za mną. Jedną rękę kładzie na mojej a drugą na moim biodrze i wykonuje ruchy które przed chwilą mi pokazywał- Musisz robić to bardziej stanowczo... pewniej.                                    
    Czuję się niekomfortowi czując jego dotyk na moim ciele... Może w małym stopniu mi się to podoba? Nie, po prostu mnie uczy... To wszystko                                                
   - No... widzę że się już nauczyłaś. - wyrywa mnie z rozmyśleń głos chłopaka. O co mu chodzi ?          Dopiero teraz zauważam, że niema go przy mnie a ruchy mieczem robię sama. Uśmiecham się do szatyna.
   - Nie musisz dziękować - mówi z tym swoim uśmieszkiem.
    Potem nadszedł czas na łucznictwo. Za tarczę posługiwało nam duży pień drzewa znajdujący się przy rzecze, na której było narysowane duże koło i jego środek.
- A co jak nie tafie ? - pytam się Erica kiedy mam już strzelać.
- Będziesz leciała po strzałę. Proszę strzelaj, bo zaraz będzie widno. - Odpowiada
   Strzelam a strzała ląduje w brzeg pnia jednak poza kołem. No cóż, przynajmniej trafiło. Biorę drugą i próbuje wcelować. Tym razem ląduje w brzegu koła
   Dopiero po jakiś dwudziesty strzałach zawsze trafiam w koło - raz nawet udało mi się wcelować blisko środka.
   No i ostatnie - noże. Szczerze, myślę że to najłatwiejsza broń,przynajmniej mam taką nadzieje.
- Okej. Noże. Po prostu bierzesz za rączkę i używając nadgarstka rzucasz w cel - mówi Eric i rzuca nożem, który trafia w środek.
Popsuje się...
Chwytam za rękojeść noża i próbuje zrobić to co Eric. Trafiam w środek.
- Wow. W końcu coś, co umiesz. - mówi szatyn ze zmęczonym głosem.
- Bardzo śmieszne - odpowiadam z ironią, a Eric na szczęście się zamyka.
Próbuje jeszcze raz. Tym razem trochę gorzej lecz nadal blisko środka.
   Po kilkunastu minutach chłopak wreszcie się odzywa :
- Okej, już się popisałaś. Musimy stąd zmykać zanim znowu się rozjaśni.
- Ciekawe kto się tu popisywał. - odpowiadam i trącam łokciem szatyna.
Zbieramy się, i kiedy Eric miał już odlatywać powiedziałam :
- Dziękuje
Szatyn się obrócił i się uśmiechnął.
- Niema za co. - odpowiedział i odleciał.
Eric... lubię go. Może czasami jest chamki ale za to dużo mu zawdzięczam.
****************************************
No i mamy szósty rozdział. Tym razem spokojniejszy i bardziej... wesoły ? No i może trochę nudny :p Przepraszam, że się nie wyrobiłam na niedziele ale po prostu miałam mało czasu- pojechałam na zawody siatkówki ( tak, musiałam się pochwalić xd ) no i do tego fala sprawdzianów, kartkówek itp.
No więc komentujcie i do zobaczenia ;**

Werka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz